wtorek, 31 października 2017

Kurs degustacji piwa!

Dzień dobry, opowiem w tym wpisie o kursie degustacji piwa, o którym już wspominałam w sierpniowym poście.

Dla niewtajemniczonych wspomnę jeszcze dlaczego na taki kurs się udałam - wygrałam go w konkursie przedświątecznym organizowanym przez PREZENTMARZEN na stronie ze śmiesznymi obrazkami.

Gdy postanowiłam zadzwonić do biura organizatorów by umówić się na jakiś termin realizacji kursu, wystąpił mały problem... a mianowicie Pani powiedziała mi przez telefon, że kurs ten z racji, że był wygrany w konkursie (jakaś promocja czy coś w ten deseń), można zrealizować tylko w Warszawie. Nie za bardzo podobał mi się ten pomysł, ponieważ do stolicy mam trochę daleko, w dodatku wcale jej nie znam, no ale byłabym skłonna pojechać tam, w Łodzi sobie poradziłam, więc czemu nie w Warszawie? ;-)
Na szczęście okazało się, że Panią z biura poniosła fantazja, była niedoinformowana i na szkolenie mogłam się udać do Wrocławia, na czym mi bardzo zależało, bo w tym mieście mieszkam.
Po umówieniu się, zostało mi czekanie... w sumie to dużo czekania, bo chyba dwa miechy. Ale się w końcu doczekałam ;-)

Na kurs szłam sama, stresowałam się tym trochę - wolę mieć wsparcie. Gdy nadszedł dzień szkolenia, dotarłam na miejsce i zajęłam najlepszy (imho) stolik (w końcu sali, na uboczu)...
...i czekałam na rozpoczęcie. Okazało się, że byłam jedną z trzech kobiet na kursie, w dodatku jedyną, która przyszła sama... spodziewałam się, że tak będzie, jednak chlanie piwska to męska domena. No ale nie było źle, dosiadło się do mnie dwóch sympatycznych panów, z którymi miło spędziłam czas. Chociaż do jednego głupio mi było gadać, bo życzył sobie by mówić do niego na "Ty", a był chyba dwa razy starszy ode mnie. Szkolenie składało się z trzech części: pierwszą był wykład, trwał jakieś 1,5 h, w następnej części dostaliśmy 14 buteleczek z różnymi zapachami oraz kartkę z 14 pozycjami i mieliśmy za zadanie nazwać aromaty wydobywające się z flakoników (co można zobaczyć na fotografii powyżej). A w ostatniej części odbywała się degustacja piwa.
Degustacja polegała na wąchaniu, smakowaniu i ocenianiu w skali od 1-10 wielu cech/aromatów/posmaków. Ocenialiśmy 8 różnych gatunków. Jeśli chodzi o mnie, to nie szło mi najgorzej, ale nie nadawałabym się raczej na kipera... Po paru piwach zrobiło się za ciepło (Isia musiała zdjąć sweterek). Tempo picia było trochę zbyt szybkie jak dla mnie - nie skończyłam pić jednego, a podawano już następne, ale dałam radę wypić wszechno. Jak widać niektóre piwa podawane były w szklankach, a niektóre w plastikowych kubkach, ponieważ nie było aż tyle szkła i musieli mieć czas na jego umycie... moim zdaniem słaba organizacja, za taką cenę kursu (175 zł, a niektórzy zapłacili nawet 200) nie powinno dojść do takiej sytuacji.
Na koniec szkolenia strzeliliśmy sobie pamiątkowe, grupowe foto:
Lubię czarne kropki. Jeśli chodzi o moją ocenę kursu to takie 4/10. Po pierwsze przez te plastiki, po drugie za kartki jakie dostawaliśmy na ocenę piwa/wpisywanie zapachów - zwykłe białe A4, w dodatku słabo pokserowane, moim zdaniem te karty powinny być jakoś porządniej zrobione, no i jeszcze jeśli chodzi o materiały szkoleniowe, o których była mowa w opisie kursu - powinny być w formie jakichś ładnych książeczek, a dostaliśmy je na maila... Bywałam na różnych, nawet darmowych szkoleniach, na których otrzymywałam fajne gazetki i ulotki z kursu, a więc da się. Co do wykładu - zwykły, ani nie zachwycał, ani nie był bardzo nudny, ale to co mi się nie spodobało to to, że Pan często patrzył na karteczkę, na której miał wypisane trudniejsze nazwy i nie byłoby w tym nic bardzo złego, gdyby nie wyszukiwał dopiero tych słów spoglądając na nią - robił to trochę mało profesjonalnie, jakby pierwszy raz tę karteczkę widział.

Podsumowując: gdybym zapłaciła za ten kurs, żałowałabym tej kasy, poważnie, miałabym mocny ból dupy (KURSU NIE POLECAM), ale na szczęście miałam to za free, więc nie było źle. ;-D

1 komentarz: